Niektórzy z nas, nauczycieli wychowania przedszkolnego, od dawna noszą w sercu to samo uczucie – delikatny smutek pomieszany z lekkim żalem. Pojawia się ono zawsze wtedy, gdy znów słyszymy o różnych formach wsparcia, dodatkach i nagrodach, które jakimś cudem nas omijają. Choć nie pracujemy dla nagród czy uznania, to jednak miło byłoby czasem po prostu zostać zauważonym.


Czy naprawdę jesteśmy „mniej nauczycielami”?

Z uśmiechem, ale i lekkim ukłuciem serca słuchamy koleżanek i kolegów, którzy odeszli z przedszkola do szkoły. Wielu z nich mówi, że „przeszli do lepszego życia” – mają mniejsze pensum, większe wynagrodzenie, więcej nadgodzin, wakacje i często również ferie, a przede wszystkim upragnione przerwy międzyświąteczne. Dzieci są bardziej samodzielne, a praca spokojniejsza, może nawet bardziej „poważna”. Często dodają, że teraz są nauczycielami, a nie opiekunami.

Mimo to wielu z nas pozostaje w przedszkolu. Nie dlatego, że brak nam odwagi, aby coś zmienić, lecz dlatego, że właśnie tutaj bije nasze serce.

Praca w przedszkolu nie ogranicza się do zabawy w berka, układania klocków czy czesania lalek. To pierwsze lekcje współpracy, empatii i odwagi. To chwile, w których dziecko po raz pierwszy mówi: „dziękuję”, „przepraszam” czy „Zrobiłem to sam! Umiem!”.
Właśnie tutaj rodzi się człowiek – mały, ale już kształtowany przez nasze słowa, gesty i cierpliwość.

Podczas obchodów Dnia Edukacji Narodowej często słyszeliśmy słowa: „od szkoły wszystko się zaczyna”. Trudno się wtedy nie uśmiechnąć, ponieważ doskonale wiemy, że początek jest znacznie wcześniej – w domu, w żłobku, czy właśnie w niezauważonym przedszkolu.


A teraz o bonie… czyli o tym, czego "brakuje"

Kiedy pojawił się temat bonu na laptopa dla nauczycieli, wielu z nas miało przez chwilę cichą nadzieję. Przecież również tworzymy materiały, piszemy dokumentację, planujemy zajęcia, komunikujemy się z rodzicami, montujemy filmy, robimy setki zdjęć, by pokazać, jak cudowne rzeczy dzieją się w naszych salach.

Kiedy jednak ogłoszono listę osób uprawnionych, znów nas tam nie było.
Według niektórych – po co "przedszkolankom" komputer? Wystarczy przecież kartka i kredka.

Szkoda tylko, że niewiele osób dostrzega, iż ta „kartka i kredka” coraz częściej mają swoje cyfrowe odbicie. Wielu z nas korzysta z prywatnych laptopów, telefonów, programów i płatnych aplikacji – wszystko po to, aby wspierać rozwój dzieci i pokazywać ich postępy rodzicom.

Oczywiście, można pisać ręcznie, drukować mniej i buntować się przeciw zmianom. Nie chodzi jednak o wygodę, lecz o jakość. Chodzi o to, abyśmy mieli narzędzia, które pozwalają nam robić to, co potrafimy najlepiej – tworzyć, inspirować i wspierać rozwój dziecka.

Smutek? Tak, ale też nadzieja...

Czasem w placówkach są laptopy, które są dostępne dla nauczycieli, ale fakt jest taki, że często to stary, albo najzwyczajniej w świecie nowy, ale słaby sprzęt, który ledwo Worda ciągnie, a co dopiero poważniejsze programy.

Smutne jest to, że nauczyciel przedszkola, podobnie jak wielu innych, często samodzielnie wyposaża swoje miejsce pracy.
Smutne jest również to, że niektórzy przypominają nam o konieczności pracy w systemie 40-godzinnym, mimo że nasze serce i myśli są z dziećmi przez znacznie dłuższy czas.
Smutne wreszcie jest to, że nawet gdybyśmy ten wymarzony bon otrzymali, prawdopodobnie i tak musielibyśmy dopłacić drugie tyle, aby kupić sprzęt, który posłużyłby dłużej i miałby lepsze parametry niż zwykły laptop do obsługiwania dziennika elektronicznego. 

Nie chcę jednak kończyć tego tekstu smutkiem.

Wierzę, że nadejdzie dzień, w którym ktoś – może nie minister, może nie głowa państwa czy inni przedstawiciele władz, lecz człowiek z sercem – spojrzy na nas i powie głośno:
„Dziękuję, że jesteście. Dziękuję, że wychowujecie dzieci z miłością, której nie da się przeliczyć na żadne bony.”

I właśnie tego warto się trzymać.
Choć system czasem o nas zapomina, dzieci pamiętają zawsze.
Ich uśmiech, przytulenie, rysunek z krzywym serduszkiem – to nasz prawdziwy bonus.
Bezterminowy. Bez dodatkowych opłat. I bez limitów 💛